Reformy dokonywane w ostatnich latach przez UEFA wprowadziły wiele zmian, co pomogło przede wszystkim mniej utytułowanym federacjom. Obserwujemy to w piłce klubowej, w której nowe możliwości dała Liga Konferencji. W wymiarze kadr narodowych podobną funkcję spełnia Liga Narodów, będąca dla tych „mniejszych” szansą na spektakularny sukces. Skutki tego widzieliśmy między innymi w przypadku ostatnich dwóch edycji eliminacji mistrzostw Europy, w których awans do turnieju finałowego wywalczyły takie drużyny jak Gruzja i Macedonia Północna – rzecz trudna do wyobrażenia jeszcze dekadę temu. Jednym z beneficjentów rewolucji w europejskich strukturach piłkarskich była w pewnym stopniu również Estonia.
W eliminacjach do tegorocznego Euro podopieczni Szwajcara Thomas Häberliego zgromadzili zaledwie jeden punkt po remisie w wyjazdowym starciu z Azerbejdżanem. Nie stanęło to jednak na przeszkodzie, by w półfinale baraży w ścieżce A stanąć naprzeciw reprezentacji Polski. Jak do tego doszło? Po wprowadzeniu Ligi Narodów UEFA wyodrębniła trzy przepustki na turniej finałowy, które można wywalczyć w barażach rozgrywanych w trzech ścieżkach. Rzutem na taśmę bezpośredni awans do turnieju finałowego wywalczyły zespoły z dywizji A Ligi Narodów – Chorwacja i Włochy, co poskutkowało dokooptowaniem Estonii jako rywala dla reprezentacji Polski w półfinale baraży.
Poza pamiętnym sukcesem Łotwy w kwalifikacjach do Euro 2004 w ostatnich latach mistrzostwa Europy były zarezerwowane wyłącznie dla elity. Nie oznacza to jednak, że mniejsi nie próbowali wywrócić stolika. Wdzięcznym przykładem będzie kampania Estonii w eliminacjach do rozgrywanego w Polsce i Ukrainie Euro 2012. Prowadzona przez Tarmo Rüütliego drużyna była o włos od sprawienia jednej z największych sensacji drugiej dekady XXI wieku. I uprzedzam fakty, znajdzie się również sporo polskich wątków.
Mecz z Włochami pozytywnym bodźcem
Po pierwszym meczu eliminacyjnym trudno było o przesadny optymizm. Wymęczona po dwóch golach w doliczonym czasie gry wygrana z Wyspami Owczymi mogła cieszyć, ale wskazywała na wiele mankamentów w postawie estońskiego zespołu. Prawdziwym testem bez wątpienia była wrześniowa potyczka z reprezentacją Włoch. Co prawda „Azzurri” byli świeżo po fatalnym występie na mundialu w RPA, jednak wciąż była to instytucja w światowym futbolu.
Mecz rozgrywany na A. Le Coq Arenie w Tallinie do 60. minuty przebiegał w wielce nieoczekiwany sposób. W 31. minucie Estończykom radość dała dwójka zawodników, którzy w niedalekiej przyszłości sporo namieszali na polskich boiskach. Potężny strzał z rzutu wolnego Konstantina Vassiljeva przed siebie odbił Salvatore Sirigu, dla którego był to dopiero drugi mecz w narodowych barwach. Do futbolówki z sukcesem dopadł Sergei Zenjov. Ostatecznie skończyło się zaledwie na nadziejach – w drugiej połowie w ciągu zaledwie trzech minut Włochom uniknąć kompromitacji pomogli Antonio Cassano i Leonardo Bonucci. Gwoli ścisłości, oba gole padły po dośrodkowaniach z rzutów rożnych.
60. minuta spotkania była pechowa dla Estonii nie tylko w spotkaniu z Włochami, lecz także w kolejnym z Serbami. Po niecelnym uderzeniu z okolic pola karnego Zdravko Kuzmanovicia piłka, odbijając się od Nikoli Žigicia, zmieniła kierunek i zaskoczyła Sergeia Pareikę. Tym razem jednak Estończycy nie odpuścili i w ostatnich 30 minutach pokazali klasę, odrabiając straty z nawiązką. Do wywiezienia z Belgradu kompletu punktów wystarczyły mocne strzały z dystansu Tarmo Kinka oraz „Kosty” Vassiljeva. Beznadzieję serbskiego zespołu podkreśliło kuriozalne samobójcze trafienie Aleksandara Lukovicia, które przypieczętowało zwycięstwo 3:1. Kilka dni później Estonia jako wicelider podejmowała u siebie Słowenię, która dotychczas jedyny punkt wywalczyła, remisując z Serbią. Oczekiwania były ogromne, lecz po 90 minutach gospodarzy czekał jedynie zimny prysznic. Słoweńcy odnieśli skromne, jednobramkowe zwycięstwo po niefortunnej interwencji Andreia Sidorenkova.
Kapitalny zryw na zakończenie
W czerwcu 2011 roku Estonia z pewnością nie była wymieniana w gronie kandydatów do gry w barażach. Pierwsza połowa roku przyniosła zaledwie jeden punkt zdobyty w trzech meczach. I o ile porażka na wyjeździe z Włochami i remis z Serbią były wkalkulowane, o tyle porażka na wyjeździe z Wyspami Owczymi znacząco utrudniała życie. Estończycy przed dwumeczem z Irlandią Północną i rewanżem z drugą w tabeli Słowenią tracili cztery punkty do strefy barażowej.
Kiepskim zwiastunem jesiennych meczów o wszystko była postawa estońskiego zespołu w letnich meczach towarzyskich – porażki 0:4 z Chile, 0:3 z Urugwajem oraz 0:3 z Turcją. Pierwszy z testów odbył się w Lublanie i zakończył się pozytywnie. Estonia do przerwy prowadziła po golu z rzutu karnego Konstantina Vassiljeva. Uczestnik mundialu z 2010 roku wyrównał w ostatnim kwadransie meczu za sprawą Tima Matavža. Zaledwie trzy minuty po wyrównującym trafieniu trzecie zwycięstwo w tych eliminacjach Estonii dał Ats Purje.
Przed dwoma ostatnimi starciami z Irlandią Północną sytuacja była przejrzysta, lecz niełatwa. Wymarzonym scenariuszem dla Estończyków było wyciśnięcie z tego dwumeczu najwięcej, ile się da, przy jednoczesnych korzystnych wynikach w pozostałych spotkaniach grupy C. Estończycy w 8. i 9. serii spotkań wygrali z Irlandią Północną kolejno 4:1 i 2:1. Emocji dostarczyło przede wszystkim drugie ze starć, rozegrane w Belfaście. Miejscowi do przerwy prowadzili po golu Steve’a Davisa. Bohaterem po raz kolejny został jednak Vassiljev, którego dublet uratował nadzieję Estonii.
Dramat Serbów i Estonia w euforii
W tym samym czasie Serbia zremisowała 1:1 z Włochami. W ostatniej serii spotkań Estonia mogła już tylko przyglądać się rozwojowi sytuacji. Kluczowym spotkaniem dla ostatecznych rozstrzygnięć w grupie C było starcie Serbii ze Słowenią, która straciła już szansę na grę w barażach. Sytuacja była bardzo prosta – Serbom wystarczał jeden punkt, by wyprzedzić Estonię i zameldować się w barażach. Słoweńcy jednak nie odpuścili i w Mariborze zwyciężyli 1:0, dzięki czemu w Tallinie mogły wystrzelić szampany. Sytuacja w grupie C na koniec eliminacji prezentowała się następująco.
Z jednej strony serbscy piłkarze sami zmarnowali świetną szansę na baraże. Z drugiej zaś w Belgradzie z pewnością mogli „podziękować” swoim kibicom. O co chodzi? W tym celu musimy przenieść się do wydarzeń z Genui z 12 października 2010 roku. Spotkanie Włochów z Serbami zostało przerwane już w 6. minucie z powodu zamieszek na trybunach wszczętych przez przybyszy z Bałkanów. Komisja Kontroli i Dyscypliny UEFA ukarała Serbów walkowerem, co wywarło znaczący wpływ na klasyfikację końcową w grupie C.
Czas na baraże
Biorąc pod uwagę dopiero 37. lokatę w rankingu współczynników UEFA, Estonia znalazła się w koszyku drużyn nierozstawionych, wraz z Turcją, Bośnią i Hercegowiną i Czarnogórą. Jej potencjalnymi rywalami byli Chorwacja, Portugalia, Irlandia oraz Czechy. Losowanie, które odbyło się w Krakowie, zdecydowało, że o historyczny wyjazd na mistrzostwa Europy Estonia powalczy z Irlandią. Reprezentacja ta na koniec rywalizacji w grupie B zgromadziła dwa punkty mniej od Rosji, która zapewniła sobie bezpośredni awans.
W tej historii nie zaplanowano happy endu. Losy awansu na turniej mistrzowski rozstrzygnęły się już w pierwszym meczu. Estonia na własnym terenie przegrała 0:4 i do Dublina jechała już tylko bronić honoru. I to się w sumie udało. Rewanż zakończył się remisem 1:1, a ostatniego gola w tych bardzo długich eliminacjach strzelił Vassiljev.
Irlandia bez większych problemów wywalczyła awans na Euro 2012. Piłkarze jednak tego turnieju nie mogą wspominać najlepiej. Irlandczycy zakończyli turniej bez żadnego punktu, z zaledwie jednym strzelonym golem i aż dziewięcioma straconymi. Trzeba przyznać, że wyspiarze trafili do grupy śmierci, w której musieli rywalizować z późniejszymi finalistami całego turnieju – Hiszpanami i Włochami. Tuż za nimi czaiła się również zawsze groźna Chorwacja.
Estonia a sprawa polska
Estonia nie awansowała na Euro, lecz pozostawiła po sobie bardzo dobre wrażenie. Oczywiście, wybryki serbskich kibiców miały ogromny wpływ na ostateczny kształt tabeli, jednak dorobek 16 punktów w dosyć wyrównanej grupie nie wziął się znikąd. Był efektem dobrej postawy na przestrzeni trwających ponad rok eliminacji.
Prym w kadrze Estonii wiódł przede wszystkim strzelec sześciu goli Konstantin Vassiljev. W tamtym momencie był to anonimowy dla polskiego kibica pomocnik rosyjskiego Amkara Perm. Parę lat później, dzięki występom w Jagiellonii Białystok i Piaście Gliwice, stał się jedną z gwiazd naszej ekstraklasy.
🔝 🇪🇪
4 sezony, 2 kluby, 115 meczów i 26 goli w #Ekstraklasa. Tak strzelał Konstantin Vassiljev! https://t.co/rWupKFZDcC pic.twitter.com/cmlDA7TnOP— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) December 19, 2018
Podstawowym bramkarzem estońskiej reprezentacji był Sergei Pareiko, który w trakcie eliminacji zamienił rosyjski Tomsk na Wisłę Kraków. Ponadto koszulkę reprezentacji Estonii podczas tych eliminacji zakładali również Sander Puri (wówczas Korona Kielce), Sergei Zenjov (w przyszłości Cracovia) oraz Sergei Mošnikov (w późniejszych latach Pogoń Szczecin i Górnik Zabrze).
W niedawno rozpoczętej kolejnej edycji Ligi Narodów Estonia rywalizuje w dywizji C. Start zmagań nie był dla niej udany – po porażkach 0:1 ze Słowacją i 0:3 ze Szwecją Estończycy wraz z Azerami znajdują się na dnie tabeli swojej grupy. Utrzymanie w dywizji C nie wydaje się celem nieosiągalnym, jednak na kolejną szansę awansu na dużą imprezę w Tallinie poczekają jeszcze wiele lat.